W nocy z soboty na niedzielę (1/2 kwietnia 2017) odbył się kolejny wyjazd obserwacyjny PTMA Kielce do Zabrodów. Poniżej zamieszczamy relację z obserwacji napisaną przez Grzegorza Woźniaka.
Rzecz miała miejsce w nocy z 1 na 2 kwietnia (sobota/niedziela). Pierwszego kwietniowego wieczora A.D. 2017, mieliśmy się spotkać z Mateuszem za dwadzieścia dziesiąta w miejscowości Łopuszno. Obaj byliśmy na czas, a stamtąd mamy jakieś 20 minut do naszej miejscówki. Nieco później, kompanię miał dopełnić również Jacek. Po tej nocy, nasza obserwacyjna polana na granicy woj. świętokrzyskiego i łódzkiego, pomiędzy Lasocinem i Wolą, podoba mi się coraz bardziej; to jedno z naprawdę ciemniejszych miejsc w okolicy, cały południowy i południowo-wschodni horyzont jest pięknie odsłonięty, a jego linia prawie niewidoczna nocą (czyt. z minimalnym śladem łuny w dwóch miejscach), ponadto mam czasami wrażenie, że jest to miejsce gdzie już zawracają bociany. Nie lubię tam tylko samej drogi. Miejscami asfalt się po prostu kończy i na dwójce można pogubić koła.
Kilka minut po godzinie 22, w blasku zachodzącego księżycowego sierpa rozstawialiśmy już graty; Mateusz używał 14 cali lustra i lornetkę, a ja miałem sześciocalowy achromat i też niewielką Vortex Viper HD 10×42. W czasie naszej krzątaniny z Kielc dotarł również Jacek ze swoim SCT 8”. Trochę z żalem patrzyłem jak za lasem znikają resztki zimowego nieba – nie skorzystałem z niego prawie wcale. Ech! A tu już Lew góruje nad naszymi głowami!
Jeszcze przy Księżycu wiszącym nisko nad lasem, zacząłem szukać komety 41P/Tuttle–Giacobini–Kresák, przemierzającej gwiazdozbiór Smoka. Nie było to trudne zadanie, bo kometa pokazała się w lornetce 10×42. Po zajrzeniu do atlasu i upewnieniu się, że widzę kometę, a nie żadną z wielu galaktyk w tym regionie nieba, Mateusz wycelował tam również swój teleskop. Byliśmy zaskoczeni wielkością 41P, widoczną jako spory obiekt z małym jasnym środkiem i dużą, mglistą poświatą dokoła. Księżyc jeszcze nie zakończył wędrówki przez tę noc, ale był już nisko i schowany za lasem, tymczasem ja wziąłem na cel 2 mgławice planetarne. Pierwsza to NGC 3242, czyli Duch Jowisza w Hydrze. Widziałem ją już kilka razy, między innymi w lornetkach 15×70 i 20×80, w których ten obiekt już zdradza swoją „niegwiazdową” naturę. Przez sześciocalową soczewkę w powiększeniach 30 i 70x, wyraźny, okrągły kształt mgławicy jak i jej kolor były oczywiste a duże lustro pozwoliło nam też dostrzec ciemniejszy obszar mgławicy w jej środku i pewną niejednorodność samej otoczki.
NGC 3242
[http://www.capella-observatory.com/ImageHTMLs/PNs/NGC3242.htm]
Mgławica planetarna NGC 4361 w Kruku, w porównaniu z poprzednią, jest już obiektem nieco bardziej wymagającym. Ale nie miałem z nią żadnych problemów w moim achromacie, zwłaszcza po wkręceniu filtra OIII. Oczywiście ponad 2 razy większy teleskop pokazał już więcej, na przykład piękne „ramiona” mgławicy.
NGC 4361
[https://en.wikipedia.org/wiki/NGC_4361#/media/File:N4361s.jpg]
Było już po północy, kiedy Księżyc całkowicie zszedł ze sceny wydarzeń i zrobiło się ciemno, naprawdę ciemno… Noc była idealna. Siedem stopni Celsjusza powyżej zera, z ledwo wyczuwalnymi ruchami powietrza i zupełnie bez problemu wilgoci na szkle. Jakość nieba w połączeniu z ogólnymi warunkami dawała możliwości, których nie pamiętam od dawna. Galaktyczne eMki w Lwie padały od razu po przyłożeniu Vortexa do oczu. M13 miała jeszcze kawałek do swojego najwyższego położenia, ale jej widoczność dla nieuzbrojonych oczu nie była żadnym problemem. Było spokojnie, cicho i tylko czasem odgłosy łamanych gałęzi lub zwierząt dochodzące z pobliskiej ściany lasu przypominały, że oprócz otchłani ponad naszymi głowami istnieje coś jeszcze. To była noc cudów i noc galaktyk. Nie wiem na jakiej zasadzie Mateusz komponował listę swoich celów, ale było jak w zoo: olbrzymi przekrój gatunkowy, klasyki, ale też sporo osobliwości. Chłopaki doposażeni w Go-To byli pozbawieni wątpliwej czasami przyjemności szukania obiektów blisko zenitu, która jest specyficzna dla refraktorów. W przypadku niektórych obiektów, moja soczewa dotrzymywała im nawet kroku, zwłaszcza, gdy podążałem za zieloną krechą lasera strzelającego z szukacza teleskopu kolegi, co z kolei mnie naprowadzało na cel w oka mgnieniu.
NGC 2903 w Lwie wyłapałem w lornetce 10×42. Jej owalny kształt i duże jasne jądro pięknie prezentowały się w moim refraktorze, a Newton oprócz zarysu ramion pokazał nam w niej jeszcze gromadkę NGC 2905. Ta galaktyka oferuje zdecydowanie więcej niż M 95 i M 96.
NGC 2903
[www.ngcicproject.org]
Jeśli jeszcze parę dni temu, ktoś poprosiłby mnie o wymienienie choćby jednego obiektu z Sekstansu, nie usłyszałby nic oprócz tego iż wiem, że taka figura istnieje gdzieś na wiosennym niebie. Teraz, bogatszy o nowe doświadczenie mogę polecić co najmniej 3 galaktyki. Po pierwsze NGC 3115, której wrzecionowaty kształt nie przysporzył żadnych problemów w moim, bądź co bądź, niewielkim teleskopie, a której bardzo jasne jądro w 14” od razu rzuca się w oczy.
NGC 3115
[https://cgs.obs.carnegiescience.edu/CGS/object_html_pages/NGC3115.html]
W Lwie, oprócz wspomnianych już galaktyk, moim teleskopem obserwowałem także grupę Hickson 44, gdzie od razu zidentyfikowałem jej 2 składniki: NGC 3193 i NGC 3190, następnie jeszcze jeden, już ze sporo większym wysiłkiem (to musiała być NGC 3185), a szukanie czwartej odpuściłem po paru minutach. Następne 2 galaktyki należy traktować jako jeden cel. NGC 3166 oraz NGC 3169 są widoczne w jednym polu i silnie ze sobą oddziałują grawitacyjnie – co jest widoczne na zdjęciu poniżej. Pięknie prezentowały się w pow. 70x w moim teleskopie a widok z dużego Newtona zapiera dech w piersi.
NGC 3166, NGC 3169 i NGC 3165
[https://www.eso.org/public/images/eso1114a/]
W Psach Gończych widzieliśmy parę NGC 4490 / NGC 4485. To była chyba ostatni obiekt, który oglądałem w achromacie. Później stałem już tylko przy Newtonie Mateusza. A ta parka, to widok wprost wstrząsający! Zapamiętałem go jako podobny do tego ze szkicu poniżej, chociaż my mieliśmy to chyba w większym powiększeniu.
NGC 4490 i NGC 4485
[https://www.eastmidlandsstargazers.org.uk/gallery/image/53-ngc-4490-ngc-4485/]
No to osobliwości ciąg dalszy. Widzieliście kiedyś parę NGC 4567 / NGC 4568 ? To dopiero jest Kosmos!
NGC 4567 / NGC 4568
[http://www.dibden-observatory.net/galaxies/ngc-4567/]
W Kruku jest też do zobaczenia przepiękna katastrofa w postaci NGC 4038 / NGC 4039. Choć ten obiekt był już dość nisko. Same galaktyki nie stanowiły problemu, ale detal już tak.
NGC 4038 / NGC 4039
[https://apod.nasa.gov/apod/ap110429.html]
Widzieliśmy też Kij Hokejowy – NGC 4656 ale (a jakże!) w parze z NGC 4631. W tym wypadku pojaśnienia, pociemnienia, wcięcia i inne smaczki same rzucały się w oczy. Tylko na te obiekt wypadałoby poświęcić z 10 minut. Ale robiło się już naprawdę późno do tego całe niebo stało otworem. Ja i tak już przeholowałem z czasem i powinienem się zbierać.
NGC 4631, NGC 4656
[http://starimager.com/Image%20Gallery%20Pages/Galaxies/ngc%204631_4656.htm]
Dochodziła 2:30 nad ranem. Wiem, że tego dnia mogłem pospać maksymalnie do 7.00. Podejmowanie wielokrotnie przekładanej decyzji o powrocie było istną katorgą. Dobra, jeszcze tylko jakieś klasyki. M 82 prawie w zenicie, seeing według mnie 9/10, i Nagler w wyciągu. Ilość detalu powalała… osiemdziesiątkadwójka rozpadała się od tych czarnych farfocli na moich oczach! M 51: jak patrzenie na starsze, czarno-białe zdjęcie. Było wszystko: ramiona ze świecącymi w nich punktami, mostek do NGC 5195 i jej zniekształcone centrum. To wszystko widoczne w momencie przyłożenia oka do okularu… Widok z 22” jakieś niecałe 2 lata temu był tylko uproszczeniem tego z tamtej nocy. W sumie widzieliśmy jeszcze wiele innych galaktyk, ale w moim opisie ograniczyłem się do – moim zdaniem – najciekawszych.
Do domu dotarłem wpół do czwartej. I nie mogłem zasnąć.
Autor relacji:
Grzegorz Woźniak
Autor opublikowanych zdjęć z obserwacji:
Mateusz Cieślik